czwartek, 8 lutego 2018

Pączek po hiszpańsku. Równo miesiąc w Galicji!

Dziś świętuję podwójnie. Po pierwsze z okazji tłustego czwartku, a po drugie: dziś minął dokładnie miesiąc odkąd przyjechałam do Vigo. 

Hiszpański "pączo"
Ten wyjazd wyrwał mnie z butów, z mojej życiowej bańki, ze spraw, w których byłam zamknięta, ale też z mojej strefy komfortu. Trochę niespodziewany, bo w grudniu jeszcze nie wiedziałam czy spełnię najważniejszy warunek, żeby wyjechać. Dokładnie 20. grudnia dowiedziałam się, że jadę, a 7. stycznia siedziałam już w samolocie. Cały czas bardzo, bardzo mocno wierzyłam, że się uda. Życie ma bardzo dużo do zaoferowania. Nie ogranicza się do problemów, pieniędzy i kariery - to bańka. Jak ktoś się w niej zamknie to łatwo się udusić. Nigdy nie wiadomo co jutro się przytrafi. Moje "jutro" po raz kolejny rozpoczęło się w raju na Ziemi. Nie, nie chcę żeby ludzie mi zazdrościli, nie lubię dzielić się swoją prywatnością w sieci. Jeśli to robię to znaczy, że chcę się podzielić jednym słowem: nadzieja. Może naiwne i oklepane, nieważne. Zwyczajnie warto ją mieć. Jutro może być lepiej, a jak nie jutro to pojutrze. Małymi krokami (hiszp. poco a poco) byle do przodu.

Zdalnie łączę się w świętowaniu i tak jak nadzieją dzielę się kawałkiem swojego wirtualnego, hiszpańskiego pączka z czekoladowym nadzieniem. Feliz Jueves Lardero!

niedziela, 27 marca 2016

AB OVO. Wielkanoc

Jest taki etap w życiu przyszłego rowerowego podróżnika kiedy uczy się obsługiwać ten wyjątkowy, jednośladowy pojazd napędzany siłą mięśni. Na początku z dodatkowymi, wspomagającymi kółkami, potem z kijem od miotły i czujną uwagą rodziców aż w końcu jedziesz na dwóch kółkach o własnych siłach, ciągnąc ze sobą swój własny ciężar (który nie pomaga na podjazdach, ale przyczynia się do większej prędkości na zjazdach ;-)). Odkręcają ci kółka, po drodze wywalasz się miliard razy, ale z czasem jedziesz szybciej, wyżej, dalej, na Stambuł! Moment zdemontowania dodatkowych kółek - to właśnie Wielkanoc.


Istnieją tacy co to postanawiają, że na 40 dni zawieszają pewne przyjemności, które bardzo lubią, a które nie są dla nich dobre. Życie bez słodyczy, kawy, telewizora, Internetu ?! itd. To wszystko jest przygotowaniem do Paschy, czyli (z hebrajskiego) PRZEJŚCIA do nowego etapu. To praca nad sobą, czas żeby stanąć przed sobą w prawdzie, zidentyfikować wszystkie brudy i słabości, aby móc iść dalej, do przodu, mieć wystarczająco dużo siły żeby spełniać swoje cele i marzenia.
     Po tych "pokutnych" dniach jest taka sobota, kiedy szturmuje się kościoły w celu dopełnienia Wielkanocnej tradycji, uważanej przez niektórych za najważniejszy punkt obchodów tych świąt, czyli święcenie jajek. "Churching odhaczony, jutro szama". Bywają i nawiedzeńcy co idą wieczorem do kościoła i siedzą tam dobre 4 godziny. Po co? Jak wracają to jest już po północy i mogą szybciej zjeść ciasto. Znam takich :-D. 
Kurczaki, zające, barany, mazurki, pisanki, świąteczne porządki, prezenty, biała kiełbasa, promocje w Rivierze. Skąd to wszystko się wzięło, gdzie jest początek tej marketingowej machiny?
     Te 4 godziny to najważniejsze godziny jakie można spędzić w kościele w całym roku, serio (osobiście polecam wizytę u oo. franciszkanów w Gdyni). Święta Wielkanocne obchodzi się na pamiątkę wydarzenia, dzięki któremu Chrześcijaństwo ma jakikolwiek sens. Tym wydarzeniem jest Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, które daje nam nadzieję na życie wieczne, obcowanie świętych, obecność naszych bliskich zmarłych. Mamy święta Zmartwychwstania Pańskiego, nie kurczaka ani zająca tylko Baranka Bożego. 

Tyle wstępu. To, co chciałam tu napisać na moim trochę już opuszczonym i zakurzonym blogu mieści się w trzech poniższych zdaniach :-).

Kochani, 
życzę Wam abyście odnaleźli sens tych świąt i poczuli ogromniastą radochę z nich płynącą. Żeby to nie były dyrdymały nawiedzonych katoli, ale odnalezienie dobra, prawdziwego obrazu Pana Boga w sobie. Prawdziwych Świąt!





sobota, 18 października 2014

16. państwo w tym roku! From Spain tour de France. Z dziurawą dętką.

Sobota, dzień wolny, 25 stopni, idę na rower!

Cel?
Francja! Tylko 30 km do granicy, co to dla mnie po Bałkańskiej Pętli ;] Taa....

zapomniałam, że mój aktualny rower, mimo że także czerwony to ma 24 calowe kółka, 26 calowe dętki wewnątrz (jestem blondynką, kupiłam za duże) i spadający łańcuch.

Source: google.maps.com

wtorek, 7 października 2014

Que tal? Muy bien. Kilka akapitów o życiu "tam".


Jako, że dostaję miłe sygnały zainteresowania moim życiem na emigracji postanowiłam zebrać informacje, które przekazywałam w poszczególnych wiadomościach i stworzyć z tego jeden wielki post. Opiszę mniej więcej to, co się aktualnie wokół mnie dzieje, jednocześnie odpowiadając na najczęściej zadawane pytania.


piątek, 26 września 2014

Still travelling - przeprowadzka do kraju Basków!

Ostatnio, jak odpalam stronkę mojego bloga to trochę się obawiam o to, czy on nadal istnieje :). Znowu narobiłam sobie gigantycznych zaległości, jednak tym razem powód opóźnienia usprawiedliwiam spawom związanym z możliwością własnoręcznego zrobienia zdjęcia TAKIEGO widoku...


środa, 27 sierpnia 2014

Kierunek: Turcja!

Zagadka rozwiązana, celem tegorocznej wyprawy jest STAMBUŁ!

Bardzo ciekawe były reakcje znajomych i rodziny jak powiedziałam im o moich planach na wakacje, pytali czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku. Odpowiedzi na to pytanie nie znam :D. W każdym razie traktuję to bardzo serio i wiem, że łatwo nie będzie, ale spróbować warto.

Z roku na rok poprzeczka idzie coraz wyżej. A zaczęło się od jeżdżenia w kółko na boisku szkolnym pod blokiem...

wtorek, 24 czerwca 2014

Back to this game!

A jednak!

Zapowiada się na to, że po jednej Mazurskiej wyprawie moja jednośladowa przygoda się nie zakończy..:-)

Sezon rowerowy już dawno rozpoczęty, blog kurzy się gdzieś w zapomnianej karcie, trwam w rutynie: wstawanie, misja: "dogonić autobus" (walka z kolejną życiówką :]), uczelnia, praca, dom i tak w kółko. Od jakiegoś czasu postanawiam sobie troszkę podkolorować tę codzienną szarość, coś zmienić, zasięgnąć do swoich dziecięcych marzeń. Przecież była ich niezliczona ilość: "jak będę już dorosła to pojadę tam i tam, zrobię to wszystko czego mi teraz zabraniają, przecież sama sobie poradzę". A teraz? No właśnie, czy mam w ogóle jakieś marzenia?

....

niedziela, 10 listopada 2013

DZIEŃ 9 (10.08.2013, sobota) "Finito."

TRASA: Olsztyn -> dom (pociąg) 

 

Od rana nie przestaje padać. Pogoda totalnie się zepsuła, a więc czas wracać. Nie będzie wielkim zaskoczeniem jak napiszę, że ostatni tydzień zleciał okrutnie szybko. Śniadanie, pakowanie, wymeldowanie i pożegnanie z wczoraj poznanym Panem przewodnikiem PTTK i jego żoną - podobnie jak my zwiedzają Mazurskie strony na rowerach. Na pamiątkę zostawiamy im odblaski - lubelski i gdyński :-).

sobota, 2 listopada 2013

DZIEŃ 8 (09.08.2013, piątek) "Ale tak bez roweru?!"

TRASA: OLSZTYN OLSZTYN OLSZTYN


Mapka zrobiona z pomocą Picasa 3 i podkładu Google Maps


Dziś bardzo nietypowy dzień, nietypowe środki transportu, nietypowa trasa, a więc i mapa musi być nietypowa. Dlaczego? Postanawiamy bardziej dobitnie zwiedzić miasto Olsztyn, które jest ostatnim punktem naszej wyprawy.

środa, 25 września 2013

DZIEŃ 7 (08.08.2013, czwartek) "Kraina idealnej ciszy i spokoju. Droga do ostatniego check-pointu."

 

TRASA: Lidzbark Warmiński -> Stoczek Klasztorny -> Kiwity -> Bisztynek -> Sątopy Samulewo ---> pociągiem do:  -> OLSZTYN

 

źródło: maps.google.com

Można by rzec: dzień jak co dzień (co dzień w innym miejscu) - wstajemy, ogarniamy się (dziś pani właścicielka wydaje się być bardziej miła i rozmowna, nawet częstuje mnie ogórkami do śniadania) i dalej, ku przygodzie! :) Póki co, do centrum, gdzie wchodzimy na chwilkę do bardzo ładnego kościoła św. Piotra i Pawła, potem kierujemy się w stronę zamku. I tu cenna wiadomość dla biednych studentów: w czwartki zwiedzanie zamku w Lidzbarku Warmińskim jest za free ;). My się skusiliśmy na dodatkowo płatne wejście na wieżę, ale widoczki z góry były całkiem fajne.

sobota, 21 września 2013

DZIEŃ 6 (07.08.2013, środa) "Gorrrąco! Mały kryzys i wspomaganie kolejowe"


TRASA: Węgorzewo -> Mamerki -> Stawki/ Leśniewo (śluza Leśniewo) -> Srokowo -> Barciany -> Korsze ---> pociągiem do: Sątopy Samulewo -> Bisztynek -> Kiwity -> Lidzbark Warmiński

 

źródło: maps.google.com

Pobudka ok.7:30. Po wszystkich rutynowych czynnościach znosimy z naszego 2.piętra rowery i bagaże. Teraz tylko połączyć jedno z drugim i można ruszać! Na dole podczas tych samych czynności pakowania, upinania i dopychania ostatnich bagaży wymieniamy parę zdań z 5-os. grupą motocyklistów z...Lublina (2 dziewczyny, 3 chłopaków). Zmierzają do Władysłałowa, ich dzienny przebieg jest nieco większy od nas :D - ok. 300 km. Nie obyło się też bez porównań roweru do motocykla, próbujemy wzajemnie się przekonać co do naszych pasji. Motocykliści chcą nas przekonać do przesiadki na motocykle, my zachęcamy ich do podróży rowerowych :). Ostatecznie spod schroniska wyruszamy ok.9:30. Nasz dzisiejszy cel to Lidzbark Warmiński - tę trasę chcemy pokonać z małym wspomaganiem, ale o tym później.
Po wczorajszym nieudanym podejściu podejmujemy decyzję o ponownej próbie zwiedzenia bunkrów w Mamerkach (najlepiej zachowane bunkry poniemieckie). Done! W sumie 5 km nadrabiania, ale radocha w oczach Małysza wielka - odhaczone miejsce, które polecali w przewodniku :D.

poniedziałek, 2 września 2013

DZIEŃ 5 (06.08.2013, wtorek) "Jak osiągnąć prędkość motocykla, czyli Polska w budowie!"


TRASA: Gołdap -> Banie Mazurskie -> Węgorzewo -> Mamerki -> Sztynort -> Mamerki -> Węgorzewo


źródło: maps.google.com

Plan na dziś niby nie wydaje się wielce ambitny - do kolejnego miejsca noclegu tylko ok. 50 km, jednak pod koniec dnia okazało się, że mamy na liczniku jakieś 90 :). Dla jasności nigdzie po drodze nie zbłądziliśmy. No, ale zacznijmy od początku dzisiejszego dnia: pobudka, śniadanko, chwila relaksu z notatkami z podróży w ogrodzie :), na pożegnanie rozmowa z sąsiadami i Panią Wiesią - na drogę dostajemy siatę pomidorków z ogródka :-). Let's go!

niedziela, 1 września 2013

DZIEŃ 4 (05.08.2013, poniedziałek) "Internationally: Polska-Rosja-Litwa i rzymskie akwedukty"

 

TRASA: Wiżajny -> Bolcie (trójstyk granic Wisztyniec) -> Żytkiejmy -> Stańczyki -> Dubieninki -> Gołdap



źródło: maps.google.com

Kolejny dzień wita nas szarą, deszczową pogodą. Ten widok oraz perspektywa ciągu dalszego gór Sudawskich nie zachęca do wstania z łóżka. Ja uzupełniam notatki z podróży, Łukasz robi śniadanko :).

sobota, 31 sierpnia 2013

DZIEŃ 3 (04.08.2013, niedziela) "Góry Sudawskie"


TRASA: Suwałki -> Wigry -> Sejny -> Szypliszki -> Rutka-Tartak -> Wiżajny

 
źródło: maps.google.com

Nowy dzień - nowe widoki. Dziś zza okna przywitał nas o taki:

piątek, 30 sierpnia 2013

DZIEŃ 2 (03.08.2013, sobota) "Odwiedziny u sercańskiej rodziny"

 

TRASA: Ełk -> Augustów -> Studzieniczna -> Swoboda -> Augustów -> Dowspuda -> Suwałki

źródło: maps.google.com

7:30 otwieram oczy, szybki orient gdzie jestem i co się dzieje. Misja: dojechać bezawaryjnie do Augustowa, a dalej to już gdzie fantazja poniesie :-). Ostatnie chwile w Ełku spędzam nad jeziorem Ełckim- krótki spacer po śniadaniu. Trochę żałuję, że bez roweru, bo ścieżka rowerowa wokół jeziorka zachęca, żeby okrążyć je na dwóch kółkach, do centrum też nie dojdę, bo piechotą to jednak zabrałoby mi kawałek czasu.

Reaktywacja!

Zaczynam nadrabiać zaległości po powrocie z Ukrainy. Póki co, finito z dalszymi wyjazdami, czas ogarnąć życie ;-). Uzupełniam dzień drugi, jedziemy dalej z tematem! :)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

DZIEŃ 1 (02.08.2013, piątek) "Start! Czyli z rowerem w PKP"

 

TRASA: Gdynia -> Ełk (pociąg) 

Ostatnie wypełnianie wolnych przestrzeni w sakwach.


Dzień pierwszy rozpoczął się od pobudki ok. godz. 7:30, sen niespokojny, a więc ze wstawaniem nie było większych problemów. Poranne ogarnięcie siebie no i to nierozłączne pytanie: "czego jeszcze brakuje w moim bagażu?".

niedziela, 11 sierpnia 2013

Ab ovo, czyli skąd pomysł na wyprawę?






Zimowy Gliczarów Górny.
Gliczarów Górny, Studencki Sercański turnus Sylwestrowy 2012/2013, kącik "plotek i ploteczek", w tle warsztaty tańca z Panią Teresą i "cotton eye joe", w zasięgu mojej ręki leży przewodnik po Mazurach. Ja: Po co to komu w środku zimy? Halina: A no Małysz coś kombinuje latem. Ja: Małysz, co kombinujesz? Małysz: Taki tam, rekreacyjny wypad rowerem po Mazurach. Ja: Roweeeer :D [tu zaczyna się temat rzeka]. Małysz: Jedziesz? Ja: Spoko.

sobota, 10 sierpnia 2013

O czym jest ten blog i po co to wszystko?

Miało być konkretnie - o jednej wyprawie rowerowej, a wyszło trochę bardziej ogólnie, czyli jak zwykle, inaczej niż zaplanowano :). Co będzie dalej i czy to przeżyje? Zobaczymy. Pomysł na założenie tego bloga wpadł mi do głowy podczas dopiero co zakończonej WMSWR (Warmińsko-Mazursko-Suwalskiej Wyprawy Rowerowej). Jeszcze przed samym wyjazdem (analizując co jeszcze będzie absolutnie niezbędne, a czego niepotrzebnie nie taszczyć na pojeździe napędzanym siłą własnych mięśni) do sakwy dorzuciłam zeszyt i długopis. Pamiętam, że gdy miałam -naście lat (z przedrostkiem 3- albo 4-) i wyjeżdżaliśmy gdzieś dalej na wakacje Mama zaproponowała, żebym spisywała najciekawsze wydarzenia z podróży. Po latach przypomniałam sobie o tej formie uwieczniania wspomnień - tak zaczął się tworzyć mój osobisty "Pamiętnik z wakacji"...i na pewno nie były to wakacje przypominające te z Lloret de Mar :D. Teraz tylko przerobić na wersję elektroniczną, dorzucić jakieś zdjęcia i jest sobie blog. No to do roboty! :-)