sobota, 21 września 2013

DZIEŃ 6 (07.08.2013, środa) "Gorrrąco! Mały kryzys i wspomaganie kolejowe"


TRASA: Węgorzewo -> Mamerki -> Stawki/ Leśniewo (śluza Leśniewo) -> Srokowo -> Barciany -> Korsze ---> pociągiem do: Sątopy Samulewo -> Bisztynek -> Kiwity -> Lidzbark Warmiński

 

źródło: maps.google.com

Pobudka ok.7:30. Po wszystkich rutynowych czynnościach znosimy z naszego 2.piętra rowery i bagaże. Teraz tylko połączyć jedno z drugim i można ruszać! Na dole podczas tych samych czynności pakowania, upinania i dopychania ostatnich bagaży wymieniamy parę zdań z 5-os. grupą motocyklistów z...Lublina (2 dziewczyny, 3 chłopaków). Zmierzają do Władysłałowa, ich dzienny przebieg jest nieco większy od nas :D - ok. 300 km. Nie obyło się też bez porównań roweru do motocykla, próbujemy wzajemnie się przekonać co do naszych pasji. Motocykliści chcą nas przekonać do przesiadki na motocykle, my zachęcamy ich do podróży rowerowych :). Ostatecznie spod schroniska wyruszamy ok.9:30. Nasz dzisiejszy cel to Lidzbark Warmiński - tę trasę chcemy pokonać z małym wspomaganiem, ale o tym później.
Po wczorajszym nieudanym podejściu podejmujemy decyzję o ponownej próbie zwiedzenia bunkrów w Mamerkach (najlepiej zachowane bunkry poniemieckie). Done! W sumie 5 km nadrabiania, ale radocha w oczach Małysza wielka - odhaczone miejsce, które polecali w przewodniku :D.







Następny punkt wycieczki to śluza Leśniewo - to dopiero niesamowity i jedyny w swoim rodzaju widoczek! Można było się wczuć w klimat tamtych lat. A to wszystko sprytnie splątane parkiem linowym.









Znowu walka z czasem - tym razem spieszymy na pociąg, który wyrusza o 14:20 z Korsz. Tak więc od śluz w Leśniewie nie robimy większych przystanków - z siodełka roweru zwiedzamy Srokowo i Barciany. Ten cały pośpiech, wysoka temperatura (42,2 stopni na moim licznikowym termometrze, rekord wyjazdu), słońce i wiatr zaczynają mnie powoli rozbrajać, zaczyna się narzekanie, że gorąco, że nie dam rady, że nie zdążymy,"nie mam już siłyyyy" - dawaj, dawaj! Zdążymy! Jest 14:05 - ekspresowy przystanek w sklepie: 100 litrów płynów wszelakich (woda, soki, izotony). Pędzimy na dworzec, kupujemy bilety i już! Uff, zdążyliśmy, na styk. Szynobus w stronę Olsztyna, my wysiadamy w Sątopach - Samulewie. Podjeżdżamy jeszcze kawałeczek rowerami do miejscowości Sątopy i w końcu, upragniony odpoczynek!!! "Ja się stąd już nigdzie nie ruszam".




Zdecydowanie to nie był mój dzień. Ile marudzenia, narzekania i innych wnerwów - Łukasz wie :-). I tak, pod kościołem św.Jodoki (kimkolwiek był :D) rozbijamy piknik na trawie, jemy, odpoczywamy, ja się reaktywuję psychicznie i fizycznie :). Niestety, błogie lenistwo trzeba przerwać, przed nami Lidzbark! Przez Bisztynek wjeżdżamy na drogę krajową, którą ciśniemy całe 4 km do Wozławek. Tam odbijamy na zachód i przez Kiwity (gdzie zostajemy oczarowaniu urokiem PRL-owskiego baru "Enter";)) docieramy do upragnionego Lidzbarku! Od razu idziemy w okolice zamku, co nieco oglądamy (bardziej szczegółowe zwiedzanie zostawiamy sobie na jutro) i kierujemy się w stronę rynku, w poszukiwaniu jedzenia. Znajdujemy "piwnicę" w przejściu między kamieniczkami, trochę patola. Miasto dość specyficznych ludzi, jakoś nieswojo mi tu. Kończymy obiad, kupujemy coś co wygląda jak sok z pokruszonymi kawałeczkami lodu. Podpisane: napój Granita. "Proszę pani, a co to jest Granita? - A, to napój taki - Ahhha!" ;]. Jeszcze tylko do sklepu i na nocleg, dobijamy ok. 21:30. Właścicielka tym razem niezbyt przyjaźnie nastawiona, warunki hmm..za taką cenę (nasz najdroższy nocleg) w porównaniu z tym co mieliśmy do tej pory np. w Wiżajnach, Gołdapi - słabo, klimacik PRL.


 Kiwity:
Bar Enter
Lidzbark Warmiński:
 
 




Przejechanych: 94,12 km  ||  W sumie: 453,40 km

W czasie: 4:44:56  ||  W sumie: 22:46

Średnia prędkość: 19,8 km/h

Max prędkość: 42,8 km/h

Spalonych: 1524 kcal

Max temperatura: 42,2 stopni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz