TRASA: Węgorzewo -> Mamerki -> Stawki/ Leśniewo (śluza Leśniewo) -> Srokowo -> Barciany -> Korsze ---> pociągiem do: Sątopy Samulewo -> Bisztynek -> Kiwity -> Lidzbark Warmiński
źródło: maps.google.com |
Po wczorajszym nieudanym podejściu podejmujemy decyzję o ponownej próbie zwiedzenia bunkrów w Mamerkach (najlepiej zachowane bunkry poniemieckie). Done! W sumie 5 km nadrabiania, ale radocha w oczach Małysza wielka - odhaczone miejsce, które polecali w przewodniku :D.
Następny punkt wycieczki to śluza Leśniewo - to dopiero niesamowity i jedyny w swoim rodzaju widoczek! Można było się wczuć w klimat tamtych lat. A to wszystko sprytnie splątane parkiem linowym.
Znowu walka z czasem - tym razem spieszymy na pociąg, który wyrusza o 14:20 z Korsz. Tak więc od śluz w Leśniewie nie robimy większych przystanków - z siodełka roweru zwiedzamy Srokowo i Barciany. Ten cały pośpiech, wysoka temperatura (42,2 stopni na moim licznikowym termometrze, rekord wyjazdu), słońce i wiatr zaczynają mnie powoli rozbrajać, zaczyna się narzekanie, że gorąco, że nie dam rady, że nie zdążymy,"nie mam już siłyyyy" - dawaj, dawaj! Zdążymy! Jest 14:05 - ekspresowy przystanek w sklepie: 100 litrów płynów wszelakich (woda, soki, izotony). Pędzimy na dworzec, kupujemy bilety i już! Uff, zdążyliśmy, na styk. Szynobus w stronę Olsztyna, my wysiadamy w Sątopach - Samulewie. Podjeżdżamy jeszcze kawałeczek rowerami do miejscowości Sątopy i w końcu, upragniony odpoczynek!!! "Ja się stąd już nigdzie nie ruszam".
Zdecydowanie to nie był mój dzień. Ile marudzenia, narzekania i innych wnerwów - Łukasz wie :-). I tak, pod kościołem św.Jodoki (kimkolwiek był :D) rozbijamy piknik na trawie, jemy, odpoczywamy, ja się reaktywuję psychicznie i fizycznie :). Niestety, błogie lenistwo trzeba przerwać, przed nami Lidzbark! Przez Bisztynek wjeżdżamy na drogę krajową, którą ciśniemy całe 4 km do Wozławek. Tam odbijamy na zachód i przez Kiwity (gdzie zostajemy oczarowaniu urokiem PRL-owskiego baru "Enter";)) docieramy do upragnionego Lidzbarku! Od razu idziemy w okolice zamku, co nieco oglądamy (bardziej szczegółowe zwiedzanie zostawiamy sobie na jutro) i kierujemy się w stronę rynku, w poszukiwaniu jedzenia. Znajdujemy "piwnicę" w przejściu między kamieniczkami, trochę patola. Miasto dość specyficznych ludzi, jakoś nieswojo mi tu. Kończymy obiad, kupujemy coś co wygląda jak sok z pokruszonymi kawałeczkami lodu. Podpisane: napój Granita. "Proszę pani, a co to jest Granita? - A, to napój taki - Ahhha!" ;]. Jeszcze tylko do sklepu i na nocleg, dobijamy ok. 21:30. Właścicielka tym razem niezbyt przyjaźnie nastawiona, warunki hmm..za taką cenę (nasz najdroższy nocleg) w porównaniu z tym co mieliśmy do tej pory np. w Wiżajnach, Gołdapi - słabo, klimacik PRL.
Bar Enter |
Lidzbark Warmiński:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz