poniedziałek, 2 września 2013

DZIEŃ 5 (06.08.2013, wtorek) "Jak osiągnąć prędkość motocykla, czyli Polska w budowie!"


TRASA: Gołdap -> Banie Mazurskie -> Węgorzewo -> Mamerki -> Sztynort -> Mamerki -> Węgorzewo


źródło: maps.google.com

Plan na dziś niby nie wydaje się wielce ambitny - do kolejnego miejsca noclegu tylko ok. 50 km, jednak pod koniec dnia okazało się, że mamy na liczniku jakieś 90 :). Dla jasności nigdzie po drodze nie zbłądziliśmy. No, ale zacznijmy od początku dzisiejszego dnia: pobudka, śniadanko, chwila relaksu z notatkami z podróży w ogrodzie :), na pożegnanie rozmowa z sąsiadami i Panią Wiesią - na drogę dostajemy siatę pomidorków z ogródka :-). Let's go!
Pierwsze 5 km jakaś katorga, jedzie się okropnie - ciepło i pod górkę (okolice wyciągu krzesełkowego) a na dodatek wszędzie te remonty. Do samego Węgorzewa nie zatrzymujemy się zbyt często żeby zdążyć ze wszystkimi dzisiejszymi planami. Sam wjazd do Węgorzewa przywitał nas kolejnym remontem. Ogólnie cały dzisiejszy dzień jest jakimś rekordem pod względem liczby remontów no i naszych przejazdów na czerwonym świetle :D. Gdy wszyscy czekali aż samochody z naprzeciwka przejadą po jednym czynnym na drodze pasie, my wbijaliśmy się tak jakby "pod prąd". Gdy pojawiały się samochody, grzecznie ustępowaliśmy im miejsca zjeżdżając na bok. W ten sposób zyskaliśmy mnóstwo czasu - po drodze było naprawdę sporo takich odcinków. W pewnym momencie zauważyliśmy, że co jakiś czas spotykamy się z tymi samymi samochodami i motocyklami. Można by rzecz, że rower osiągnął prędkość motocykla :D.




Wracając do Węgorzewa...dotarliśmy do centrum, standardowo: informacja turystyczna, chwila przerwy na batonika, parę fotek i meldunek w naszej dzisiejszej bazie noclegowej - schronisko młodzieżowe, internat LO. Warunki niezbyt super, ze wszystkich noclegów chyba najsłabiej, no ale ważne że jest gdzie spać :-). Niestety pokoje mamy na 2.piętrze, także wieczorem będziemy musieli troszkę powalczyć z rowerami, żeby je tam dotargać. Póki co zostawiamy w pokoju zbędne obciążenie i ruszamy na Sztynort, czyli brzegiem jeziora Mamry. Przy wyjeździe z Węgorzewa trafiamy na stary budynek kolejowy "Muzeum Tradycji Kolejowej". Idziemy? - Pewnie! To był prawdziwy raj dla studentki transportu i miłośnika kolei. Pan, który opiekuje się tym obiektem opowiadał wszystko z taką pasją, że aż czasami ciężko było ogarnąć o czym mówi :D. No, ale generalnie to był mega fajny spontan!


Pan "Prowadnik" ;-)

Łukasz i urządzenia SRK.
Jestę Kolejarzę :D




Jedziemy dalej, mijamy Mamerki - "będziemy zwiedzać w drodze powrotnej"...;-). Droga do Sztynortu troszkę nam się dłuży, Małysz podziwia wszelkie pola, no i w końcu: cel osiągnięty. Niestety, to co widzimy w Sztynorcie nie wynagradza nam naszego wysiłku, spodziewaliśmy się czegoś więcej. Idziemy na obiad do pobliskiej restauracji, ja zamawiam bliny żmudzkie - regionalne danie z ziemniaków. Obiad był przepyszny! Pewnie dlatego, że ktoś mi go postawił :). Po dłuższym postoju w restauracji schodzimy na chwilę nad wodę, do przystani i udajemy się w drogę powrotną - ta sama, którą przyjechaliśmy. Niestety w Mamerkach czekała nas niemiła informacja - bunkry czynne do godz. 18:00, spóźniliśmy się jakąś godzinę :-(. A więc idziemy zobaczyć inne, okoliczne bunkry, do których nie ma biletowanych wstępów. Zwiedzanie idzie nam ekspresowo przez pożerające nas komary. Uciekamy czym prędzej do naszego schroniska w Węgorzewie. Tam wnosimy rowery, bierzemy prysznic i idziemy na wieczorny spacer "na miasto", gdzie poza Biedronką nie widzimy żadnych większych atrakcji ;]. Jeszcze tylko tradycyjny Radlerek na wieczór i spaaać.


 


Przejechanych: 94,36 km  ||  W sumie: 359,28 km

W czasie: 4:45:58  ||  W sumie: 18:01

Średnia prędkość: 19,8 km/h

Max prędkość: 42,8 km/h

Spalonych: 1530 kcal



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz