sobota, 18 października 2014

16. państwo w tym roku! From Spain tour de France. Z dziurawą dętką.

Sobota, dzień wolny, 25 stopni, idę na rower!

Cel?
Francja! Tylko 30 km do granicy, co to dla mnie po Bałkańskiej Pętli ;] Taa....

zapomniałam, że mój aktualny rower, mimo że także czerwony to ma 24 calowe kółka, 26 calowe dętki wewnątrz (jestem blondynką, kupiłam za duże) i spadający łańcuch.

Source: google.maps.com



Wszystko było jako tako, tabuny rowerzystów w klimacie "stylówa: kolażówa", port w Pasai, zwierzątka w Errenterii, czasem jakieś ścieżki rowerowe, słoneczko, fajne widoki, jestem w Hondarrabii przy lotnisku (tu wylądowałam we wrześniu) i nagle patrzę: no air, no air! Jest problem, poszła dętka. Pytam o sklep rowerowy, jakieś 20 min. spaceru, w Irunie. No to spoko, idę. Zamknięty. Na szczęście jest inny, jako tako dogaduję się z człowiekiem co by mi to naprawił. Trochę niechętnie, bo to już jego czas na siestę, ale w końcu bierze rower i mówi "5 minutes". Za pół minuty napompował mi koło i stwierdził, że tylko powietrze zeszło, dętka is ok. Hmm...serio? Zobaczymy, niech mu będzie. Jadę po Irunie - spoooko, działa :-D. No to już tylko most i jest Francia! Ekstra! Jadę do Francji, jadę do Francji, j...a...d...ę? Jednak nie działa.

Także we Francji nie pojeździłam sobie rowerem, poszłam z nim na godzinny spacer na plażę. No, ale widoki były warte takiej drogi. Dziesiątki (jak nie setki) surferów, plaża wypełniona ludźmi, prawie jak środek sezonu! W informacji turystycznej powiedzieli mi, że jest darmowy autobus z plaży do stacji kolejowej, ale podobno nie można przewozić roweru. Serio? Zobaczymy. W razie co, no hablo espanol, no ne parle pas français :-). Bus miał być za godzinę. No to akurat, chwilę odpocznę, pójdę coś zjeść. Najbardziej zrozumiałe dla mnie słowo po francusku to pizza. Niestety w pizzerii jest siesta na kuchni, ale za to w barze po drugiej stronie robią pizzę w 5 minut. Łiiii! Jest jedzenie. A gdzie jedzenie w czasie siesty tam i ludzie. W barze spotkałam grupę francuzów, którzy przyjechali wykorzystać warunki pogodowe na surfing. Mega, mega fajni ludzie, z różnych części Francji, ja zapamiętałam tylko Tuluzę i Paryż. Opowiedziałam im o swojej dzisiejszej przygodzie z dętką, a potem gadaliśmy o studiach, wierze!, geografii (kolejna edycja z serii tłumaczeń gdzie leży Polska), językach, itd..Oczywiście nie obyło się bez kwestii: "francuski to fajny język, musisz się nauczyć" - "Spoko, jak tylko ogarnę hiszpański i baskijski to przyjdzie kolej i na francuski" :-).

Co do powrotu to dzięki Bogu jeden z tych ludków zaproponował, że mnie podrzuci na dworzec (1 godz. pieszo, 10 min. autem), bo to i tak ma po drodze. Perfectoooo! Na koniec usłyszałam: "it was pleasure to help you"! Serio? Tacy ludzie istnieją? :)

Podczas przejścia na stronę francuską, przez umowną granicę uświadomiłam sobie, że całkiem sporo ich w tym roku przekroczyłam. Naliczyłam, że Francja to moje 16! państwo, które odwiedziłam (15 na rowerze). Burżuazja! Z Dream Tripem przejechaliśmy przez : Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Serbia , Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania, Macedonia, Grecja, Turcja, Bułgaria, Rumunia, Ukraina. Plus Hiszp. i Francja na Erasmusie. Fajnieee :-)





Lotnisko San Sebastian - Hondarrabia

 FRANCJA:
Hendaye:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz