wtorek, 7 października 2014

Que tal? Muy bien. Kilka akapitów o życiu "tam".


Jako, że dostaję miłe sygnały zainteresowania moim życiem na emigracji postanowiłam zebrać informacje, które przekazywałam w poszczególnych wiadomościach i stworzyć z tego jeden wielki post. Opiszę mniej więcej to, co się aktualnie wokół mnie dzieje, jednocześnie odpowiadając na najczęściej zadawane pytania.



Po pierwsze muszę zacząć od zdobyczy wczorajszego dnia. W poniedziałki mam wolne od uczelni, a więc zabrałam się za wypełnienie jednej z najważniejszych misji mojego pobytu w Hiszpanii - kupnem roweru. Już w zeszłym tygodniu zrobiłam pierwsze tournee po Grosie (dzielnica San Seb., jakieś 40 min ode mnie), wybór niestety niewielki. Stwierdziłam, że następnym razem odwiedzę inne miejsca, może trafi się coś lepszego. "Następny raz" przypadł na wczoraj i przy okazji zrobiłam sobie niezłą wycieczkę krajoznawczą z hasłem przewodnim zapamiętanym na potrzeby wycieczki: "Busco una bicicleta segunda mano"[dosł. szukam roweru z drugiej ręki]. Z ciekawości wrzuciłam na google mapę trasę, którą przeszłam - mój spacer wyniósł jakieś 11 km. Wszystko dla jednego takiego o dwóch kołach z przebitymi dętkami, którego ostatecznie kupiłam na Grosie. Nieważne przebite dętki, mam już nowe (muszę tylko skombinować pompkę i będzie jak nowy), ważne, że...  

tengo una bicicleta! Mam roweeer! :-)

 

 


FAQ (Frequently Asked Questions)


DOJAZD - Como llegar?

Jeżeli chodzi o w miarę niedrogi transport z Polski to niestety nie jest to najłatwiejsza kwestia. Do kraju Basków nie ma bezpośrednich połączeń lotniczych. Tanie loty bywają głównie do Barcelony albo Madrytu. Idąc tym 'tropem' można np. dolecieć do Barcelony i stamtąd autobusem (Monbus albo Alsa) dostać się do San Sebastian (koszt ok. 30euro, czas jazdy: 8 godz.)
Opcja, którą ja wybrałam to lot Warszawa - San Sebastian z przesiadką (5 godz.) w Barcelonie. Wszystko jedną linią lotniczą, a więc nie musiałam się martwić o mój 24 kg bagaż z rozwalonymi kółkami, pozbyłam się go w Warszawie i zobaczyłam dopiero w San Seb. (miałam 1 kg za dużo, ale pan przy odprawie tylko machnął ręką, nie musiałam nic dopłacać). W pigułce moja podróż wyglądała mniej więcej tak:

  • SKM: Gdynia - Gdańsk (40 min.) 
  • Polski Bus: Gdańsk - Warszawa (ok. 5 godz.) 
...Młociny-Centrum (pożegnanie się z kółkami od walizki) - SKM-lotnisko Chopina...
  • Vueling: Warszawa - Barcelona (ok. 3 godz.+ 5 godz. czekania)
                         Barcelona - San Sebastian (ok. 2 godz.)

Na miejscu czekał na mnie mój Buddy (student z nowej uczelni, który pomaga takim zagubionym, erasmusowym istotom jak ja). Dzięki jego uprzejmości miałam zapewniony pierwszy nocleg (zanim udało się znaleźć mieszkanie), tłumaczenie hiszpańsko - angielskie, pomoc w znalezieniu mieszkania, masę informacji o mieście, ludziach, Hiszpanii, kulturze Basków, zwyczajach itd.,no i najlepsze...kąpiel w basenie na świeżym powietrzu :-D

Takie tam z samolotu po drodze z Barcelony do San Sebastian.


MIESZKANIE – Donde vives?

Mieszkam w dzielnicy Antiguo  – 3 minuty na uczelnię, 10 minut do la Conchy (plaża) - chyba więcej nie muszę dodawać :-). W sumie jest nas tutaj 3 Polaków i 1 Argentyńczyk. Co do kwestii poszukiwań – to było trzecie mieszkanie, które oglądaliśmy razem z Jonem (Buddym) i bez dwóch zdań okazało się być najlepszą opcją. 

Antiguo, dzielnica San Sebastian


JĘZYK - No hablo espanol, soy extranjera.

A żeby to był tylko jeden.. aktualnie mam do czynienia z czterema językami: polski, angielski, hiszpański (castellano) i baskijski (euskara). W praktyce wygląda to tak, że na uczelni mamy przedmioty po hiszpańsku i po angielsku. Chociaż czasem z tego angielskiego w hiszpańskiej wersji wychodzi bardziej "spenglish" (spanish + english). Zakupy, poruszanie się po mieście – tu zaczynają się schody, ale ostatecznie pół na pół po hiszpańsko-angielsku da radę. W domu rozmawiamy po polsku i angielsku. Jeżeli chodzi o język baskijski to z tego co słyszałam od ludzi z uczelni jest on powszechnie znany i używany przez rodzimych mieszkańców w domach, na zajęciach w szkołach, na ulicy. Ze względu na jego specyfikę (jest trudny do nauki, ciężko określić jego pochodzenie, uważany za najstarszy język w Europie, jest nieodłącznym atrybutem kraju Basków) osoby, które potrafią się nim posługiwać są traktowane tak jakby z większym szacunkiem. Dosyć ciężko wyłapać jakieś konkretne zwroty, ale jest kilka takich podstawowych słów, które pojawiają się na każdym kroku, np. "Kaixo!"[czyt.kajczo] jako powitanie, "Agur" - pożegnanie (bardzo często spotykane w sklepach zamiast hiszpańskiego "Adios").




JEDZENIE I PICIE – Pintxo pote!

Zacznę od wytłumaczenia czym jest pintxo pote [pinczo pote]. W jednym zdaniu: cykliczna impreza (w każdy czwartek) w najbardziej prestiżowej dzielnicy (Parte Vieja), kiedy to ceny w barach wyrównują się średnio do 2euro za piwo lub wino + pintxosa, gdzie jest masa pijąco-jedzących ludzi usadowionych wszędzie gdzie się da - ulice, murki, chodniki. Esta fiesta! :)

Photo from: http://www.cronicanorte.es/wp-content/uploads/2012/07/pintxos-2-byJanina-Kiwi.jpg

Specjały "od kuchni":

PINTXOS – baskijska odmiana tapas, mini przekąska na bazie bagietki z przeróżnymi składnikami, głównie owoce morza, sery, szynki, pasty, wszystko, na co pozwoli wyobraźnia kucharza
PAELLA – tradycyjna potrawa kuchni hiszpańskiej, ryż z szafranem, warzywami i kurczakiem
TORTILLA – okazała się być czymś zupełnie innym od tego o czym myślałam, że jest tortillą. Tak naprawdę do tego dania potrzeba 3 składników (jajka, ziemniaki, cebula). W wyglądzie z zewnątrz przypomina omleta, a w środku są wspomniane ziemniaki i cebula. 
A poza tym wszechobecne Pescaderie /sklepy rybne/, owoce morza, szynki, mięcho...

Specjały "zza lady":

KALIMOTXO - typowo baskijski drink, czerwone wino pół na pół z Colą z dodatkiem soku z cytryny - pychotka!
CYDR JABŁKOWY - regionalny trunek, jest tutaj tego bardzo dużo i smakuje zupełnie inaczej niż nasze słodkie "cydry", smak jest zbliżony do wina, bardziej kwaśny
SANGRIA - wino z dodatkiem owoców lub soków owocowych. Mam wrażenie, że wśród tutejszych mieszkańców pojęcie Sangrii inne niż ze świeżymi owocami w ogóle nie wchodzi w grę. Ubóstwiany przeze mnie Don Simon został oceniony przez ludzi z mojej uczelni jako hmm..coś w stylu żulowskiego taniego wińska. Prawda - 1,4 euro za litr to nie jest wygórowana cena, ale mimo wszystko bardzo mi smakuje i póki co jestem mu wierna :-D.



STUDIA - Serio, po hiszpańsku?

Trochę tak, trochę nie - częściowo po hiszpańsku, częściowo po angielsku. 

Od początku. Jest nas 18 osób na roku, mieścimy się w jednej klasie lekcyjnej. 16 z 18 studentów mówi po hiszpańsku i pochodzi z San Sebastian lub okolic. Pozostałe dwie to dwie dziewczyny z Erasmusa, tak się składa, że z Polski. Najlepsze jest to, że obie nie miałyśmy pojęcia, że jest ktoś jeszcze z Polski. Asia dowiedziała się w dziekanacie o moim istnieniu i odezwała się jakoś niedługo przed moim wyjazdem z domu. Poznałyśmy się na miejscu, w Hiszpanii. Pierwsze zajęcia: "Cześć, Hi, Hola" - hiszpańskie wprowadzenie w systemy transportowe (Introduccion a los Sistemas de Transporte) - jakoś poszło. Potem drugie, trzecie zajęcia - można się przyzwyczaić. Z czasem wyłapie się jakieś słowo, a nawet dwa, skleja się w całość i jest jakiś ogólnych zarys tego, o czym do nas mówią. 

Z ciekawostek to na uczelni nie spotkałam się, żeby ktoś mówił do wykładowców w formie grzecznościowej, nie mówiąc o używaniu tytułów naukowych. Tu wszyscy są na "TY". Oznacza to mniej więcej tyle, że otwierasz się na drugą osobę, nie traktujesz jej z dystansem.

Jak wyglądają zajęcia?

Zwyczajnie, jak wszędzie. No może czasem się zdarzy, że pijemy szampana na zajęciach, ale to tylko czasem :-D. Żeby nie było nieporozumień - szampan był czynnikiem motywującym do pracy. Podzieliśmy się na zespoły, które miały za zadanie przygotować najlepszą ofertę przewozów autobusowych do przetargu. Grupa, która uzyskała najwięcej punktów w "przetargu" wygrywała szampana. Niestety to nie byliśmy my (chociaż i tak mieliśmy najwięcej pkt z części technicznej), przeważyła część ekonomiczna. Na szczęście koledzy się podzielili nagrodą :-).



Fotosy





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz