Dla niewtajemniczonych: to miejsce to San Sebastian (w języku baskijskim: Donostia), kraj Basków, północna Hiszpania, ok. 30 km od granicy z Francją. Jakiś czas temu nie miałam pojęcia o istnieniu tego miasta, słyszałam o San Marino, Santiago, Saint Tropez, ale San Sebastian, Baskowie- no idea?! Aktualnie tu mieszkam, studiuję, odkrywam, powoli uczę się hiszpańskiego i podziwiam. Wszystko to za sprawą Erasmusa (program międzynarodowej wymiany studenckiej), z którego i tak wciąż mało osób korzysta jak na tyle zalet, które to stypendium za sobą niesie.
Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że w 2014 roku pojadę rowerem do Turcji i z powrotem, a za miesiąc zamieszkam w hiszpańskim kurorcie nad oceanem to zapewne powiedziałabym: "no chyba ty" albo "taa...na pewno, chyba w snach". Już od jakiegoś czasu knułam sobie w moim gdyńskim pokoiku jak by tu urozmaicić to życie. Poszperałam trochę po necie, fejsbukach, poradnikach, mądrych głowach pewnych ludzi (także tych zapoznanych jedynie w wirtualnym świecie) no i znalazłam opcje, które tak bardzo mi się spodobały, że postawiłam je sobie jako konkretne cele do osiągnięcia. Jednak podeszłam do tego z myślą, że jeśli się nie uda to nic się nie stanie, no a jeżeli się uda...to będzie fajnie :-D. Podjęłam minimalną próbę walki o swoje marzenia, za motto życiowe zamiast popularnego: "dlaczego ja?" przyjęłam: "dlaczego nie?" A reszta? Just LET THINGS RUN.
Co do relacji z wyprawy do Stambułu - zamierzam to napisać i to zrobię! Na blogu jakoś bardziej ogólnie, a gdzieś w pdfie pozwolę sobie na bogatszą opowieść :-).
Pozdrowienia z Donostia-San Sebastian :-) (równo tydzień temu wylądowałam na tutejszym lotnisku)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz