niedziela, 10 listopada 2013

DZIEŃ 9 (10.08.2013, sobota) "Finito."

TRASA: Olsztyn -> dom (pociąg) 

 

Od rana nie przestaje padać. Pogoda totalnie się zepsuła, a więc czas wracać. Nie będzie wielkim zaskoczeniem jak napiszę, że ostatni tydzień zleciał okrutnie szybko. Śniadanie, pakowanie, wymeldowanie i pożegnanie z wczoraj poznanym Panem przewodnikiem PTTK i jego żoną - podobnie jak my zwiedzają Mazurskie strony na rowerach. Na pamiątkę zostawiamy im odblaski - lubelski i gdyński :-).



Dobra, czas ruszać w stronę dworca PKP, po drodze zahaczamy o Stare Miasto. Pada. Trzeba jechać, bo nie zdążymy na pociągi. Jest dworzec, kolejka w kasie po bilety, mało czasu, bardzo mało! Ok, nie ma tragedii, ostatecznie spóźniliśmy się na tylko jeden pociąg :-D. Następny do Gdyni za ok. 2-3 godziny, no stress. Po tygodniu wspólnej jazdy rowerem pożegnanie z szaleńcem, który zgodził się na moje towarzystwo podczas wyprawy ;-). I już w pojedynkę kawa w McD. Motyw kawowy pojawił się we wstępie to i kawą należy zakończyć. Żeby nie było tak banalnie w McD znowu spotykam rowerzystów, tym razem z Bytomia (dziennie robili po ok. 200km!), zrobili przerwę w jeździe ze względu na brzydką pogodę, chwilkę rozmawiamy i już każdy w swoją stronę. Za drugim podejściem na dworzec już wszystko idealnie, zdążam na pociąg, wsiadam, jakimś cudem wtaczam rower do środka no i caaały przedział z widokiem m.in. na rower mam dla siebie (przynajmniej przez jakiś czas). Za oknem najlepsza pogoda na powrót do domu (w ciepłym i suchym przedziale :p) no i najlepsze warunki na odtwarzanie wspomnień z minionych dni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz